|
|
Wyprawa po ziemi Łódzkiej, Łaskiej i Sieradzkiej. Dystans 190 km. Uczestnicy: Janusz i Krystyna. Po pobódce o 4 rano, założyliśmy na rowery sakwy Crosso i ok. 5 ruszyliśmy przez Łódź w kierunku Szadku. Po 1,5 godzinie jazdy prawie pustymi ulicami Łodzi, dotarliśmy do Konstantynowa Łódzkiego. Po krótkim postoju, asfaltową drogą pośród łąk dojechaliśmy do Lutomierska. Naszą uwagę zwrócił okazały barokowy budynek Klasztoru Selezjanów z XVII w. z wkomponowanymi fragmentami XV- wiecznego zamku. Klasztor stoi na niewielkim wzniesieniu w dolinie zalewowej rzeki Ner, i niedaleko od ujścia rzeki Wrzącej. Mieszczą się w nim również 3 szkoły muzyczne. Po obejżeniu z zewnątrz kompleksu klasztornego, ruszyliśmy w dalszą drogę do Szadku. Na rynku miasteczka panował już spory ruch pojazdów i ludzi. W bocznej uliczce zauważyliśmy stary gotycki kościół z XIV w. pw.Wniebowzięcia NMP i św. Jabuba i solidną wysoką dzwonnicę. Ok. 5 km. za Szadkiem w kierunku na Łask, w miejscowości Dzadkowice, zjechaliśmy 2 km. z głównej drogi. Piaszczysta i wyłożona kamieniami droga poprowadziła nas przez pola. Przy drodze stała opisana w jednym z przewodników stara lipa, ze znakiem Pomnik przyrody. Niedaleko drzewa stał stary dworek z XVIII w. Wróciliśmy na drogę do Łasku, i po kilku km. zjechaliśmy w kierunku Karsznic. Kolejny ciekawy zabytek, kościół poznaliśmy w Borszewicach Kościelnych. Przez lasy, łąki małe i większe wioski, po szutrowych i twardych drogach, dotarliśmy do tasy Łask - Zduńska Wola. a po kilku minutach do Skansenu Starych Lokomotyw Kolejowych na terenie bocznicy w Karsznicach. Na bocznym torowisku oddalonym nieco od głównego wejścia, stały bardzo stare lokomotywy parowe, oraz wystawione na specjalnym cokole, elementy ich napędu- kotły parowe i turbina z wielkim kołem napędowym.. Kilka parowozów wyglądało bardzo ciekawie, zajżałem nawet do wnetrza "kabiny", gdzie moją uwagę zwróciła głęboka gardziel paleniska węglowego. Ze skansenu lokomotyw, kierując się mapą pojechaliśmy bocznymi drogami w kierunku Widawy. Przez całą drogę obserwowałem żonę jak dzielnie radzi sobie na rowerze. We wsi Gajewniki, stała stara opuszczona gliniana chata, kontrastująca z ładnymi domkami. Kilka km. dalej zauważyliśmy na polu dwa wysokie nowoczesne wiatraki. Jeden rytmicznie pracował, spełniając rolę źródła energi, dla pobliskich zabudowań. Jechaliśmy niemal po pustkowiu, dobrą asfaltową drogą, tylko fragmentami przerwaną odcinkami szutrowymi. Szum lasów i łąk, oraz spiew ptaków dodawał naszej jeździe dodatkowego uroku. Przez Górki Grabieńskie dotarliśmy w okolice Widawy. Zatrzymaliśmy się na moście nad rzeką Widawką Z jednej strony nurt rzeki mieszał się z rozkwitającymi zaroślami, z drugiej była oczyszczalnia wody. Przed samą Widawą w polu, stał jako atrakcja transporter opancerzony Skot, własność jednego z mieszkańców. Prawdziwy test wytrzymałości przeszła żona podjeźdźając pod solidne wzniesienie za Widawą, tuż przed rodzinnym domem. Tam zakończyła się sobotnia część naszej wycieczki rodzinnym spotkaniem z jubilatką. Jedną z atrakcji był również grill ze smakowitą kiełbasą. Pozwolę zgadnąć czytającym tą relację- kto był pierwszym konsumentem. Moje zdumienie i podziw wywołała wspaniała postawa żony podczas całego przejazdu. Pokonaliśmy 113 km!!! Gdy przy grilu, opowiadaliśmy o całej podróży członkom rodziny, wszyscy byli zdumieni. Niedziela. 1.06.2008 r. W słoneczny niedzielny poranek, ruszyliśmy w drogę powrotną do Łodzi. Żona nie chciała jechać podczas wysokiej temperatury, z powodu dolegliwości nóg. Ruszyliśmy więc o 5.30 w kierunku Widawy, i Łasku. Droga z Widawy do Łasku, na dłuższym odcinku prowadzi pośród lasów. Przy drodze bocznej na Górki Grabieńskie, zauważyliśmy w lesie niewielkie pagórki i furtkę. Kiedy podeszłem by zobaczyć to miejsce z bliska, okazało się że jest to cmentarz żołnierzy niemieckich z 1914 roku, czyli okresu I wojny światowej. Po wykonaniu kilku zdjęć, ruszyliśmy do Sędziejowic. Pokonanie kilkunastu km. po niewielkich pofałdowaniach drogi, nie sprawiło nam większych problemów. Zwłaszcza podczas jazdy z góry, długie odcinki pokonywaliśmy bardzo szybko. W Sędziejowicach zatrzymaliśmy się przy kościele pw. św. Marii Magdaleny. Budynek został odrestaurowany po pożarze. W pierwotnej wersji, kościół był całkowicie drewniany. Niezmąconą niczym ciszę w śpiącym jeszcze miasteczku, przerwał warkoczący na bezchmurnym niebie silnik kolorowej motolotni. Udało mi się "złapać" amatora podniebnych podróży w obiektyw aparatu. Powiewający lekki wiaterek, przyjemnie nas chłodził podczas dalszej jazdy. W Pruszkowie żona dostrzegła na podciętym drzewie, gniazdo bociana. Ptak najpierw grzebał w gnieździe, zapewne dokarmiając młode, potem usiadł i obserwował okolicę., a po kilku minutach odleciał. Przez Łask dotarliśmy do Kolumny, gdzie zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek. Ok. godź. 12.30 nieco zmęczeni dotarliśmy do domu.
|
Wyprawy, wycieczki, turystyka rowerowa, sakwiarstwo, Rower, Podróże, na rowerze, jazda rowerem, reportaże | ![]() |